Forum seniora Filozofia
Przemyślenia
Nieskończoność
Dopiero we wszechświecie nieskończoność prezentuje się w całej swojej nieskończonej okazałości i właśnie tutaj uzmysławia nam, ludziom, że nie jesteśmy w stanie pojąć jej potęgi. Otóż... otóż: dowodzi ona, iż nie ma we wszechświecie ani końca, ani początku - postrzeganego globalnie, rzecz jasna. Umysł każdego człowieka nakazuje mu, w swojej ludzkiej, a więc: ułomnej logice, wyodrębnić zawsze koniec lub początek czegoś, co istnieje. A tymczasem... tymczasem globalnie: czas i przestrzeń we wszechświecie są nieskończone, a wyliczenia "biegłych w ziemskiej nauce" uczonych pozwoliły nawet obliczyć, iż wszechświat powstał około 14,7 milardów lat temu. Co to oznacza? Ano to, że przed tym szacunkowym czasem wszechświata nie było. A to jest kompletną bzdurą! Pojęcia "niczego", w odniesieniu do czasu i przestrzeni, w globalnej sklali wszechświata nie ma, bo gdyby było, to zawsze skromny umysł człowieka pozwoli mu na zadanie infantylnego wręcz pytania: "a co było lub istniało wcześniej?". Jeżeli jednak uznamy, że nieskończoność jest naprawdę... nieskończona, to nie mamy w jej obrębie ani początku, ani końca jednocześnie dla obu wspomnianych wcześniej globalnych parametrów. Kiedy bowiem określimy jakiś początek na skali czasu istnienia wszechświata, to już końca absolutnie nie damy rady określić, i odwrotnie. A umysł człowieka zawsze kojarzy konieczność istnienia końca i początku w odniesieniu do wszystkiego, a zatem: także i wszechświata. I to właśnie niezbicie świadczy o tym, iż ludzie nie są w stanie poradzić sobie z tym problemem, który we wszechświecie odnosi się nie tylko do czasu, ale i do przestrzeni również. Do nieskończoności w skali naszego globu moglibyśmy, od biedy, porównać zasoby internetu, bo tak: wiemy, kiedy powstał, ale nie jesteśmy w stanie określić jego ostatecznych rozmiarów, chociaż można byłoby się pokusić o wyznaczenie na osi czasu jakiegoś punktu w przyszłości, ale on i tak zostanie kiedyś przecież przekroczony. We wszechświecie teoretycznie można założyć istnienie jakiegoś hipotetycznego początku czasu (np.14,7 miliaradów lat), ale już jego końca się nie da zdefiniować, gdyż czas faktycznie jest nieskończony, a zatem nie przekroczyłby on nigdy teoretycznie założonego w przyszłym czasie końca, bo wszystko w tym względzie jest absolutnie nieskończone. I dalej: istnienie wszechświata jest nieskończone. I ani w czasie, ani w przestrzeni, odnoszących się do wszechświata, nie odnajdziemy końca czy początku.
...I konkludując: wszechświat istnieje od zawsze, a wyodrębniane w nim globalne wartości czasu i przestrzeni - również. A wszystko wieńczy: nieskończoność właśnie...
Kto stworzył świat?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, zwłaszcza, gdy jest się ateistą. Tak czy owak, natychmiast i zdecydowanie odrzucam teorię o Bogu jako takim znanym człowiekowi. I zaraz to uzasadnię. Otóż: wyznawcy teroii, iż to właśnie Bóg stworzył świat nie potrafią odpowiedzieć na proste pytanie, ba! Nawet go sobie nie zadają. Dla nich Bóg jest nieskończenie miłosierny, a więc: humanitarnie postępujący i wszechwładny. Moje pytanie więc brzmi: dlaczego świat tak został ułożony, że zwierzęta zabijają zwierzęta po to, aby przeżyć - o skrajnościach ludzkich zachowań w tym względzie nie wspominam. Nie ma więc na świecie szacunku dla życia, i nie ma tutaj znaczenia, czy odnosi się to do zwierząt, czy ludzi także. W moim odczuciu ten ktoś (załóżmy, że Bóg) lub to "coś", co stworzyło świat, nie wykombinowało tego w sposób humanitarny, czyli taki, w którym szacunek dla życia jako takiego jest niepodważalny, a więc: nie pozwala na zabijanie z prozaicznego powodu, za jaki uznaję: zaspokojenie głodu. A to stoi w jawnej sprzeczności z tym, co głosi religia. Prawa natury są takie a nie inne, ale na pewno nie są humanitarne i w związku z tym: nikt mi nie wmówi, że stwórcą był Bóg, bo to jawnie przeczy zasadzie szacunku dla życia. Można to było absolutnie lepiej zorganizować i nie powoływać do życia tylko po to, aby to życie stało się pożywieniem innego istnienia. A tak w ogóle: nie znoszę śmierci w żadnym wydaniu. Jestem absolutnym pacyfistą, i dobrze mi z tym, chociaż cierpię, gdy widzę zabijanie...